Indie 2010

Michalina i Karol Konkel- Relacja Odpowiednio Przyprawiona!

Witaj na naszym blogu! Miłego podróżowania :) Misia & Karol

Lotnisko w Amsterdamie...

?Nothing can really prepare you for India?. Takie są pierwsze słowa, które można wyczytać w przewodniku po tym kraju. ?Expect the unexpected and go with the flow? to jedyna rada, jaką naprawdę wzięliśmy sobie do serca- stwierdziliśmy, że nie ma sensu budować nie wiadomo jak wielkich oczekiwań, skoro Indie na pewno będą zupełnie czymś innym, czego się spodziewamy. Tylko, u licha, czym tak naprawdę będą?

najbardziej widoczną siłą pociągową ciągle jest tu człowiek

najbardziej widoczną siłą pociągową ciągle jest tu człowiek

Po lądowaniu w New Delhi byliśmy gotowi wziąć na klatę tłum osób oferujących nam nocleg, taksówki i wymianę kasy? i nie zawiedliśmy się! Musieliśmy jednak zawieźć wszystkich tych miłych i przedsiębiorczych kolesi, bo nocleg zarezerwowaliśmy wcześniej przez net, taksa z hostelu miała nas odebrać z lotniska, a kasę wypłaciliśmy z bankomatu. Mogliśmy więc spokojnie ich obserwować i opracowywać taktykę na kolejne spotkania z ?taxi, mister? Change, change? Money change??.


Gdy wyszliśmy z lotniska naszą uwagę przykuł jeden szczegół- jakaś dziwna mgła w powietrzu. Dziwna mgła miała też dziwny zapach. Po chwili zajarzyliśmy, że to po prostu chmura spalin, która unosi się nad całym miastem. Później dowiedzieliśmy się nawet, że starty i lądowania z lotnisk w Mumbaiu i Delhi są możliwe tylko w nocy, bo w dzień zanieczyszczenie powietrza jest zbyt duże, by piloci mogli bezpiecznie manewrować. Ile w tym prawdy, nie wiem. Co wiedziałem, to że nie da się od tej mgiełki uciec. Trudno, niech to będzie część zmysłowego doświadczania Indii.

Uliczna przedsiębiorczość- shave, sir? Shave?

Chłopak, który czekał na nas na lotnisku i zaprowadził nas do taksówki, zagadał czy nie damy mu napiwku za robotę. Podobnie zrobił kierowca taksówki, który przyszedł do hotelu i czekał na tipa, gdy my zapodawaliśmy check-in. Wtedy mieliśmy tylko grubą kasę, jeszcze ciepłą po wypłaceniu z bankomatu- mocny argument, gdy mówiliśmy ?sorry, ale nie damy?. Był to jednak dobry moment, żeby zdać sobie sprawę, iż w Indiach sporo ludzi będzie wyciągało rękę po kasę. I od nas będzie zależało, co z tym zrobić. Zdecydowaliśmy, że tipy dajemy tylko osobom, które naprawdę dobrze dają radę w ramach usługi, jaką wykonują. Założyliśmy, że i tak wszyscy dostają wynagrodzenie za swoją pracę.

Dwuosobowy pokój wynajęliśmy za 650 Rupii (ok. 40pln; 100 RS= niecałe 7pln, czyli tak jak w Syrii). Szału nie było, ale mieliśmy klimę (choć nie była potrzebna), prysznic i normalny kibel (w Indiach oznaczany z dumą jako ?Western Style?). Vivek Hotel dawał radę, bo był w centrum dzielnicy pełnej straganów, kafejek i innych budget- hosteli. Obsługa oferowała nam różnego rodzaju wypasy- od wody pitnej, żarcia podanego do pokoju, aż po papier toaletowy do robienia western-style?owej dwójki. Byliśmy jednak dobrze przygotowani i nie potrzebowaliśmy żadnej z tych usług. Zapodaliśmy więc wódeczkę przywiezioną z Polski- 50tkę ‘dla zdrowotności’ i poszliśmy lulu.

Gdy obudziliśmy się nazajutrz, zobaczyliśmy zupełnie inną okolicę niż wymarłe mroczne zakątki zniszczonych budynków, które mignęły nam przed oczami noc wcześniej. Szczekające w nocy psy, co jakiś czas jeżdżące w oddali moto-riksze, oraz Jet lag sprawił, że ciężko było nam zwlec się z łóżek (biologiczny czas wskazywał, że jest środek nocy), ale daliśmy radę zebrać się w okolicach południa lokalnego czasu.

Młodzi Sikhowie

 

You can leave a response, or trackback from your own site.

Leave a Reply