Spacerując później nad brzegiem morza, mieliśmy okazję spotkać się z kozackim przejawem pomysłowej przedsiębiorczości. Widzieliśmy już złote rybki sprzedawane na skrzyżowaniach w Libanie, biżuterię i kwiaty które sprzedawano w Indiach, gdy siedzieliśmy w taksówce która stanęła na skrzyżowaniu. W Delhi jest sporo jednoosobowych działalności, polegających na strzyżeniu przechodniów, ostrzeniu noży, naprawie kół w rikszach, nie wspominając o handlu latającymi długopisami owiniętymi w gumki (to pod India Gate w Delhi). Tym razem dałem się zaskoczyć przez pana, który wyhaczył nas na plaży.
Stojąc w odległości kilku metrów ode mnie, zaczął gestykulować i dotykać swojego ucha. ?Soap, sir, you have soap on your ear?. Pomyślałem- może się nie spłukałem po kąpieli czy co? Zanim się obejrzałem, gość podszedł i zaczął majstrować coś przy moim uchu- ?Sir, ma pan brudne uszy, wyczyszczę panu?, sekundę później pokazuje mi coś nasmarowanego na swojej dłoni, co niby wyciągnął mi z ucha. Mówię na to, że jestem zadowolony z moich uszu i nie chcę żeby mi je czyścił. ?Sir, to proszę mi chociaż zapłacić za to, co panu wyciągnąłem z ucha?. Nie ma mowy- odpowiadam- nie umawialiśmy się na żadne czyszczenie uszu za kasę! ?Sir, ale ja mam licencję?- gość się nie poddawał i wyciągnął jakąś kartkę ze swoim zdjęciem, gdzie rzeczywiście było napisane ?Licencjonowany Czyściciel Uszu?. Twardo jednak powtarzam- ?Nie będzie żadnego grzebania w moich uszach?. Na to zmyślny usługodawca się rozejrzał, i już widzę, że zmierza w stronę Misi. Chciałem ją uchronić przed uchogrzebaczem, pamiętałem też, że w Indiach ludzie zwykle szanują fakt różnic kulturowych i religijnych. Powiedziałem do niego: ?Mister, to jest moja żona. A w naszym kraju zaglądanie kobiecie do uszu jest jak seks z tą osobą?. Spojrzałem na niego groźnie i? to go przekonało! Ukłonił się i odszedł w swoją stronę.
Pod koniec pobytu na Goa, mieliśmy też szczęście uczestniczyć w corocznym święcie radości i wiosny- Holi. Pierwszego dnia święta, wieczorem rozpalane są ogniska, symbolizujące porażkę bóstw związanych z siłami zła. Kolejnego dnia, ludzie na ulicach obrzucają się kolorowym proszkiem i polewają wodą (stąd Holi nazywa się czasem Świętem Kolorów). Słyszeliśmy, że w dużych miastach można wpaść w kłopoty- zbyt dużo młodych ludzi chce obsypać turystów kolorowym proszkiem, czasem podobno zdarzają się agresywne akcje. My na szczęście byliśmy na wyluzowanym Goa, dołączyliśmy więc do kilkunastoosobowej ekipy, która grając na bębnach, tanecznym krokiem przemierzała plażę, smarując delikatnie kolorami turystów, którzy opalali klaty na plażach. Nie chcieliśmy się totalnie umazać, bo wieczorem wracaliśmy do Mumbaiu, co przyjęto ze zrozumieniem- posmarowali więc nam tylko twarze i szyję. Leżąca nieopodal, wysmarowana kolorami krowa, zapewnie zastanawiała się, kiedy przyjdzie monsun. To chyba jedyny sposób na powrót do normalnych, krowich kolorów
- Negocjacje herbaciane
- Rosyjski statek zaparkowany przy plaży
- Atrakcyjna Polka rozkręca imprezę
- Holi cow!
You can leave a response, or trackback from your own site.